Następnego dnia rano brałam kąpiel w domu Zayna.
Stałam przed lustrem obwinięta ręcznikiem i myłam zęby, gdy w lustrze zobaczyłam, że drzwi za mną otwierają się.
-A gdzie puk puk ? - zapytałam unosząc brew, gdy wypłukałam usta.
Zayn uśmiechnął się szeroko. Stał w progu drzwi, z ramionami skrzyżowanymi na szerokiej piersi. Był ubrany w czarny T-shirt i ciemne dżinsy. Strój idealnie pasował do jego czarnych jak węgiel włosów i ciemnych oczu.
-Chyba z kimś mnie mylisz, Jenny. - powiedział.
Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam się do niego.
-Jaixy ?
Uśmiechnął się szerzej.
-Nie. - odparł.
Przewróciłam oczami.
-Nie rób tak więcej ! - powiedziałam.
Zaśmiał się.
-Ale wiedziałaś, że to ja ?
-Byłam pewna, że to ty gdy tu wszedłeś. Wiesz, że nie ma tak seksownego mężczyzny jak ty na tym zepsutym świecie. - skrzyżowałam ramiona - A wracając do kwestii pukania, wiem, że to twój dom, ale potrzebuję nieco prywatności, gdy tu jestem, nie uważasz ? - uniosłam brew. Tak naprawdę w ogóle nie przeszkadzało mi to, że tu wszedł, ale lubiłam się z nim droczyć.
Zaczął do mnie podchodzić. Gdy tuż przede mną, powiedział:
-Co do kwestii "mój dom", panno Peterson. - objął mnie w biodrach - Nie chciałabyś, by był to nasz dom, ale już na papierze ?
-Mam się wprowadzić ?
-Mhm. - oblizał wargi - Jeśli tylko chcesz.
-...a ty chcesz ? - zawahałam się.
-Bardzo.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zawstydzona spuściłam wzrok.
-I proponujesz mi to w łazience ? - zachichotałam.
-Miałem kilka innych planów. Wiesz, kolacja, wspólny wieczór, ale nie mogłem się doczekać. - westchnął - Więc ?
-Cóż...musiałabym to przemyśleć. I..no wiesz, dopiero się wprowadziłam do nowego mieszkania z Ethanem. A nie było ono zbyt tanie.
-Mogę oddać ci te pieniądze i płacić Ethanowi czynsz aż do grobowej deski, wszystko byle byś ciągle była przy mnie.
-Jesteś niemożliwy. - pokręciłam z uśmiechem głową.
-Kupie mu nawet auto. - dodał szybko.
-Oh, proszę cię. - zaśmiałam się -Nie, żadne pieniądze nie są tu potrzebne. I chyba nie chcesz mnie przekupić ? - uniosłam brew.
Oblizał wargi.
-Mogę przekupić cię czymś zupełnie innym. - powiedział cicho, a mnie przeszedł dreszcz.
-Nie teraz, dopiero się wykąpałam i chcę być świeżutka. - powiedziałam, ale miałam ochotę, żeby zrzucić z siebie ten ręcznik.
Zmrużył oczy.
-Dobrze, ale przelecę cię zaraz po ćwiczeniach, gdy będziesz zmachana i spocona.
Ból brzucha zawsze wyczuje odpowiedni moment, żeby mnie dopaść.
Na przykład w czasie jazdy do MalikTrainer, prywatnej siłowni Zayna. A mogłabym teraz wykańczać się na bieżni razem z Zaynem, to nie, siedzę na ławce i czekam na drinka, którego przyniesie mi Robin.
Moje koleżanka z pracy właśnie przyszła, kiedy ja łapałam się za podbrzusze, ponieważ znowu czułam okropne skurcze.
-Współczuje ci. - westchnęła.
-Czego ? Przecież nie ćwiczysz.
-Tak, ale wiem jak to boli. - podała mi drinka i usiadła obok mnie.
Znamy się z Robin od liceum. Byłyśmy razem w klasie i zawsze trzymałyśmy się przy sobie. Rozdzieliły nas tylko studia, ja szłam na architekturę wnętrz i krajobrazu, a ona wieżowców i innych "wielkich budowli".
Była szczupła, wysoka i nieco bardziej szeroka w ramionach niż przeciętna kobieta. Ma pochodzenie skandynawskie, dlatego jest dosyć mocnej budowy. Miała ciemne, długie włosy, duże niebieskie oczy i promienny uśmiech.
-To co, podziwiamy dalej ? Jeszcze raz, który to ten Jaixy, bo nie rozróżniam, a nie będę się ślinić do twojego faceta.
-Tam. - wskazałam na mężczyznę schodzącego z bieżni.
Zayn skończył parę minut temu i teraz ćwiczy razem z Ethanem, na....cokolwiek to jest.
-Nie ogarniam tych ich "przyrządów". - Robin wypowiedziała moje myśli na głos.
-Ale seksownie to wygląda. - wybełkotałam.
Zayn aktualnie razem z Jaixym podnosili tak zwane "ciężary", za to Ethan męczył się na czymś czego nie potrafiłam nazwać.
Gdy Zayn odłożył sprzęt, ciężko dysząc spojrzał w moją stronę. Usta miał rozchylone, niektóre pasma jego włosów były przyklejone do czoła i policzków
na których można było dostrzec kropelki potu.
Kiedy puścił do mnie oczko, zadrżałam a moja kobiecość zaczęła pulsować. Już miałam dyskretnie kiwnąć w stronę wyjścia, by zaproponować przyjemne chwile w łazience, ale przypomniałam sobie o tym, że mam karę na dobry tydzień, a dała mi ją pani miesiączka.
Zagryzłam wargę i patrzyłam jak zmierza w kierunku zgrzewki z wodą. Gdy wziął kilka sporych łyków, znowu patrząc na mnie seksownie oblizał wargi, co doprowadziło mnie do mocnego ściśnięcia uda.
Ah..
Gdy nasi chłopcy byli już po solidnym prysznicu, staliśmy w korytarzu obok wejścia do sali. Razem z Robin kończyłyśmy pić kawę z automatu, kiedy nagle telefon Zayna zaczął dzwonić.
Spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył brwi.
-Kto to ? - zapytałam.
-Z biura. - odparł po czym odebrał. - Malik. ... Co ? ... Teraz ? Nie rozumiem. - spojrzał na mnie po czym wbił szeroko otwarte oczy w ziemię. Zerknął na Jaixy'ego.
Po dłuższej chwili powiedział:
-Dobrze. Będę za dwadzieścia minut, możesz przekazać. - odłożył telefon i sięgnął po kurtkę.
-O co chodzi ? - zapytałam.
-Mamy towarzystwo. - rzekł do Jaixy'ego. Potem spojrzał na mnie - Chodź.
Wziął nie za rękę i ruszył w stronę wyjścia. Jaixy szedł nieco dalej za nami, cieszyłam się, bo sądziłam, że mogę jechać razem z nimi.
-Muszę jechać. - rzekł, obejmując mnie w tali.
-Musisz ? A ja ?
-Przykro mi, ale kazano mi być samemu.
-Kazano ci ? To tobie można w ogóle rozkazywać ?
-Nie w tym rzecz. - westchnął - Sumienie mi kazało. Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda.
-Chryste, idziesz na wojnę czy jak ?
-Agnes Ferguson dzwoniła do recepcji w MalikTower. Chce się spotkać.
-To ta kobieta ? Zayn, czy ty ją znasz ? Nic mi o niej nie powiedziałeś, jak na razie znałam jedynie jej imię.
-Wyjaśnię jak wrócę. Nie musisz się o nic martwić - objął moją twarz dłońmi i pocałował mnie - Jadę tylko po to, żeby grzecznie zapytać dlaczego wypisuje do mojej dziewczyny. Tak ?
Skinęłam niepewnie głową.
-Znałeś ją wcześniej ? - poczułam ukłucie zazdrości, musiałam zadać to pytanie.
-Tak. Ale nigdy nie lubiłem.
-Czy wy kiedykolwiek....no wiesz.
-Nawet jej nie dotknąłem.
Przyznam, czuję ulgę.
-Jeszcze coś ? Dla ciebie mam wiele czasu, zawsze. - powiedział, całkiem szczerze.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nic ci się nie stanie ? - zapytałam.
-Co by się nie stało, ja i tak do ciebie wrócę. Nie martw się, słonko. - pocałował mnie namiętnie i spojrzał na Jaixy'ego, który się do nas zbliżył. - Pilnuj jej.
-Jedziesz sam ? - zmarszczył brwi.
-Muszę zostawić Jenny w dobrych rękach.
-A ciebie kto przypilnuje ? - powiedział Jaixy z rozbawieniem.
Zaczęłam czuć, że ta kobieta jest naprawdę niebezpieczna, pomimo uśmiechów na ich twarzach.
-Znasz mnie, poradzę sobie. - objął mnie i pocałował w czoło - Czekaj na mnie. Kocham cię.
Siedzieliśmy w barze na dole, nie było tam zbyt wiele osób. Oprócz naszej czwórki kilka znajomych ze Space&Business. Po jakiś trzydziestu minutach od wyjazdu Zayna zadzwoniła do mnie mama.
-Tak ? - odebrałam.
-Kochanie, słyszałaś o tym wypadku przecznice od MalikTower ?
Zamarłam.
-Jakim wypadku ? - zapytałam, a rozmowy wokół mnie ucichły.
-Mówią w telewizji na kanale piątym. Może to ktoś z pracowników ?
Szybko sięgnęłam po pilota na barze i włączyłam na kanał o którym mówiła mama.
Telefon wypadł mi z ręki, gdy zobaczyłam palące się audi i wbite w nie terenówkę.
-Boże... - zaczęłam drżeć.
Jaixy zerwał się na równe nogi. Gdy zobaczyłam panikę na jego twarzy, straciłam przytomność.
Ocknęłam się w jadącym samochodzie. Leżałam na kanapie, z głową wspartą o kolana Robin. Miała łzy w oczach.
-Obudziła się ! - powiedziała - Jenny, w porządku ?
-Gdzie jestem ? - ciężko oddychałam.
-Jedziemy do szpitala.
-Co ? Gdzie jest Zayn ? - i nagle przypomniał mi się wypadek.
Gwałtownie wstałam, ponownie zakręciło mi się w głowie, ale nie zważałam na to.
-To...to było jego auto ? - zapytałam, drżącym głosem.
Prowadzący samochód Jaixy rzucił mi szybkie spojrzenie.
-Jedziemy do niego. Rozmawiałem z Jasonem, mówił, że jest już na oddziale.
Powiedział niby spokojnie, ale miał mokrą od łez twarz.
-Jenny, czekaj ! - krzyknął Ethan, gdy wypadłam z samochodu i przeciskając się przez tłum paparazzi i ochronę, wpadłam do szpitala.
Ciężko dysząc przemierzyłam długi korytarz aż ujrzałam Jasona i Stantona, asystenta Zayna. Nagle z drzwi obok wyszła jego skruszona matka a obok niej obejmujący ją mąż.
-Jenny, jesteś. - powiedziała cicho.
-Gdzie on jest ?! - krzyczałam. - No ludzie, powiedzcie coś ! - łzy płynęły po mojej twarzy.
Nagle Sussan zalała się łzami i w tuliła w pierś męża.
-Jenny. - rzekł Ethan. Odwróciłam się w jego stronę, wszyscy byli już za mną. - Przykro mi.
Serce mi stanęło. I jednocześnie rozprysnęło na kawałki.
-Nie... - pokręciłam głową - Gdzie on jest...?
-Jenny.. - rzekł Jaixy - Uspokój się.
-Za...zaprowadź mnie do niego. Proszę.
Spojrzał na mnie skruszony i pokręcił tylko głową.
-Nie...nie ! - padłam na kolana i zaczęłam głośno szlochać - On żyje, powiedz, że on żyje ! - wyłam.
-Skarbie.. - Robin uklękła przy mnie i zaczęła przytulać.
-Tylko nie on, nie zabierajcie mi go ! - szlochałam - On nie może umrzeć..!
Schowałam twarz we włosach przyjaciółki. Byłam tam. Ale w środku umarłam razem z Zaynem.
To się jej śni. Napewno! Oby...
OdpowiedzUsuńOjej...
OdpowiedzUsuń