Miłego czytania :***
-Hej... - powiedziałam, gdy w końcu znalazłam Eliota siedzącego z tyłu ogrodu na jakimś wielkim kamieniu. - W porządku ? - zapytałam, siadając obok.
-Sam nie wiem... - rzekł cicho, wzruszając ramionami i podnosząc wzrok na rzekę skąpaną w blaskach księżyca i światłach oddalonych od nas wieżowców.
Wśród nich dojrzałam biuro Zayna. Przypomniał mi się dzień, gdy pierwszy raz w nim zagościłam. Odbywała się wtedy konferencja, na której Malik nie spuszczał ze mnie wzroku...
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Jednak teraz co innego było ważne.
-Jak się czujesz ?
-Okropnie. - rzekł, a jego oczy były przekrwione od łez.
Położyłam głowę na jego ramieniu, zamykając na moment oczy.
-Pamiętasz.. - szepnął, a ja znowu patrzyłam przed siebie. - Jak często kiedyś potrafiłaś przez niego płakać ?
Uniosłam kącik ust.
-A teraz.. - pokręcił z niedowierzaniem głową - Gdyby nie on, nie byłabyś tak szczęśliwa jak jesteś przez ostatni rok. Ani razu nie widziałem cię smutnej. Lub zmartwionej.
-Ponieważ wam tego nie pokazuję. - wyprostowałam się i odwróciłam głowę.
-Jak to ?
-Amelia.. - odparłam, zagryzając wargę - Z każdym dniem czuję, że jest coraz bliżej. - szeptałam, a łzy ciekły po moich policzkach - Codziennie budząc się myślę o niebezpieczeństwie mojego niewinnego dzieciątka. Ale dzisiaj.. - westchnęłam, chowając twarz w dłoniach - Dzisiaj odchodzę od zmysłów. Nie mogłam spać. Nie mogę nawet jeść, tak bardzo boję się dzisiejszego dnia. - szlochałam cicho, łzy spływały po wierzchach moich dłoni.
Eliot przez moment milczał, po czym objął mnie i przytulił do piersi.
-Boisz się dnia, który dobiega już końca. - powiedział, chyba z nutką rozbawienia w głosie - Moja Jay, zawsze taka markotna.
Uśmiechnęłam się.
-Matczyny instynkt. - rzekłam, ocierając policzki i prostując się. - Przepraszam cię.
-W porządku. - potarł mnie pocieszająco po plecach i podał ostatnią chusteczkę jaką na całe szczęście miał w kieszeni.
-Cóż... - mówiłam, wycierając nos - Co będzie z tobą i Lissą ? No i pozostaje jeszcze twoja mama. Czuje się winna.
-Nie powinna. Muszę z nią o wszystkim porozmawiać, pomijając temat Lissy.
-Twoja mama nalegała, żebyś wrócił, ponieważ chce ci coś jeszcze powiedzieć. Właśnie na temat Lissy.
-Nie chcę o tym słuchać. To obrzydliwe.
-Dlaczego ? Wiemy, że sam nic nie wiedziałeś, ale to twoja siostra i..
-No właśnie, Jay. Siostra. - powiedział oschle.
-Eliot, coś cię gryzie. Wiem, że ta sprawa jest dla ciebie wielkim szokiem, ale czuję, że to coś innego.
-Spałem z nią. Okej ? Pieprzyliśmy się. - machnął ręką i przeczesał palcami włosy. - Nie wierzę, kurwa... - syknął, chowając twarz w dłoniach, dokładnie jak ja przed chwilą.
-Ne trzeba się załamywać. Wróćmy do domu.
-Tylko po co ? Już za późno, jestem cholernym, popieprzonym, ćpunem i zbokiem !
Złapałam go mocno za rękę i zaciągnęłam wo stronę posiadłości rodziców, nie zważając na to, że wcale nie mam dużo siły w rękach,a ni na jego marudzenie.
Cristal, bo tak miała na imię matka Eliota siedziała razem z Lissą na kanapie w oczekiwaniu na przyjście chłopaka.
-Eliot. - powiedziała, wstając gwałtownie, gdy razem weszliśmy do salonu.
Chłopak zerknął szybko na Lissę. Potem zwrócił się do Cristal.
-Dwie minuty. - powiedział smętnie.
-To i tak sporo. Dziękuję synku. - objęła go i razem poszli do kuchni, by mieć chwilę prywatności na rozmowę.
* * *
-Zginę w pierdlu, Cris. - powiedziała zdrobniale do swojej przyjaciółki, równie blada i chuda blondynka.
-To się nie stanie. - szeptała zachłannie, łzy ciekły z jej oczu. - Proszę, wstań. Zdążymy uciec, proszę.
-Czy ten pijany alfons już się zmył ? - krzyknęła, podpierając się na łokciach.
-Rachel, wstawaj, proszę. - udało jej się ją podnieść, jednak ledwo stała na nogach.
-Cris, skarbie. - spojrzała na nią poważnie. Obie znieruchomiały.
-Tak ?
-Dlaczego życie jest takie..trudne. - westchnęła - Rodzice tak mnie prosili, bym zostawiła to gówno, i co ? Teraz zdycham. Umieram, Cristal !
-Nie mów głupot, Rachel ! Wszystko się ułoży, zobaczysz. Zrób to dla mnie, przyjaźnimy się. Zrób to dla córeczki !
-A pro po Lissy. - zamknęła oczy - Zajmij się nią tak jak ja wcześniej nie mogłam.
-Rachel, mamy dopiero po 20 lat, jeszcze tyle przed nami !
-Cris, ja.... - opadła na kolana. Przyjaciółka nie zdołała się utrzymać - Ja chyba wzięłam za dużo.
-Rachel, co ty zrobiłaś ?! - krzyczała.
-Chciałam...chciałam wziąć tabletki na migrenę. Ten miły barman powiedział, że w szklance jest woda. Zapewniał, że w szklance jest woda.
-Nie... - szlochała, całując blondynkę po sinym czole - Nie, Rachel ! Proszę, nie zostawiaj mnie !
-Lissa to śliczna dziewczynka. - szepnęła, półprzytomna.
Cristal otarła łzę.
-Przepiękna. - odparła.
-Niech mówi do ciebie "mamo". - oparła głowę o pierś swojej przyjaciółki i zamknęła oczy - To takie piękne słowo. - szepnęła i zasnęła w ramionach osoby, która od początku byłam jej oparciem.
Zasnęła, by już nigdy się nie obudzić.
Zapłakana brunetka słysząc, że zbliża się policja spojrzała na pomalowaną twarz Rachel i pocałowała ją w czoło.
-Słodkich słów. - szepnęła i delikatnie położyła przyjaciółkę na zimnym asfalcie, bo tylko tutaj mogła to zrobić.
-Mamusiu ! - usłyszała krzyki za sobą.
-Eliot ! - zawołała i pobiegła do synka, który schował się w cieniu za jakiś murem - Kochanie, gdzie jest Lissa ?
Chłopczyk wskazał palcem blondynkę siedzącą w koncie.
-Mama ? - zapytała cichutko. Nie mogła powiedzieć nic więcej gdyż miała dopiero półtora roku.
Cristal bez słowa wzięła w objęcia dzieci i przytuliła do mokrej piersi.
-Śpi, kochanie. Jest już bardzo zmęczona. Kazała się tobą zaopiekować. Możesz nazywać mnie tak, jak kiedyś nazywałaś ją, koteczku. - mówiła, choć wiedziała, że dziewczynka jej nie rozumie...
* * *
-Ale mówiłaś...mówiłaś, że mnie oddałaś. Cristal została z tobą na tyle lat, a mnie zostawiłaś zakonnicą ?
-Tutaj też nie byłam z tobą szczera. Nie chciałam byś zobaczył, jaka nieodpowiedzialna byłam jako matka. Ale proszę, wysłuchaj mnie do końca.
* * *
-Tu wam będzie wygodnie. - mówiła Cristal, kładąc za kontenerem na śmieci dwie poduszki i koc które udało jej się ukraść. Przedtem nakarmiła dzieci piersią, dziękując Bogu, że jeszcze ma pokarm.
Lissa po chwili smacznie spała, jednak dwuletni Eliot nie dawał za wygraną i za wszelką cenę chciał spać przy boku mamy.
Cristal położyła się na plecach, na pustym worku na śmieci, ciesząc się, że ma na sobie ciepły sweter i porządne spodnie które dostała od pewnej starszej krawcowej i położyła dziecko na piersi. Czując, że kręci jej się w głowie po dużej dawce kokainy, zasnęła prędzej niż jej zmęczony synek.
-Wstawać, proszę ! - to słyszała, po przebudzeniu, Te słowa utkwią w jej pamięci do końca życia, która w jej przypadku wydawało się niezbyt długie.
-Co ? - przez narkotyki była tak wykończona, że nawet nie mogła się podnieść.
Słyszała jedynie płacz dziecka i obraźliwe słowa ludzi ubranych w eleganckie stroje. Widziała też policjantów.
-Nie...Eliot, nie ! - podparła się na rękach, ale nie mogła wstać. Nie miała siły.
Widziała jak wysoka, elegancka kobieta trzyma jej dziecko na rękach i wsiada do czerwonego samochodu.
"Opieka Społeczna". To zdołała przeczytać. To widziała najwyraźniej. Napis, który pozostał w jej zranionym sercu po stracie dziecka.
* * *
-Cieszyło mnie jedynie to, że Lissa spała za kontenerem. Nie znaleźli jej. - westchnęła. Nie płakała, ponieważ zbyt wiele nocy nie przespała z powodu tęsknoty i poczucia winy.
Słuchałam jak Eliot opowiada mi ze szczegółami rozmowę z Cristal. Płakałam, tak jak on robił to wcześniej.
-Nie mogę w to uwierzyć. - szepnęłam. Zerknęłam na Zoe, śpiącą w moich rękach i zastanawiałam się jak Cristal przeżyła utratę dziecka.
Myślałam o Amelii.
-I co teraz ? - zapytał Zayn, stojący za mną razem z Nancy i Amy.
-Umówiliśmy się na obiad. - uśmiechnął się Eliot - Chciałbym by wprowadziła się do mnie razem z Lissą, skoro i tak już mieszkam sam.
-Właśnie, a co z Lissą ? - zapytała Nancy.
Wzruszył ramionami.
-Skoro nie jesteśmy rodziną, to czemu nie ?
-Mówiłam, że wszystko się ułoży. - uśmiechnęłam się.
Amy spojrzała na zegarek.
-Muszę się zbierać.
-Racja, ja też. - rzekła Nancy.
-Odprowadzę was. - powiedział Zayn i spojrzał na mnie - Położysz Zoe ? Na dole jest jeden z inżynierów zajmujący się budową naszego domu, czeka na mnie, chciałbym zamienić z nim parę słów.
-W porządku. - pocałował mnie w czoło i poszedł z Eliotem, mamą i Nancy do windy.
Zoe była już w kołysce. Czułam się dziwnie, ponieważ to miejsce kiedyś wyglądało inaczej.
Apartament i tak był już dosyć pusty, zostało tylko kilka mebli byśmy jakoś sobie radzili, podczas trwania remontu domu.
Patrząc z uśmiechem na moją córeczkę, usłyszałam kroki.
-Zayn ? - zawołałam z uśmiechem - Wróciłeś już ? - zmarszczyłam brwi i wyszłam z sypialni.
Dźwięki usłyszałam obok miejsca, gdzie kiedyś był Pokój Zabaw.
Zagryzłam wargę. Czyżby mój mąż miał chęć na takie zabawy ?
-Po co tam wszedłeś ? - zachichotałam otwierając pokój.
Ściany były białe, nawet nie było już paneli na podłodze. Zayn pozbył się wszystkiego.
Jednak dziwne było to, że pokój stał całkowicie pusty, chociaż ja coś jednak słyszałam.
Na środku pokoju coś leżało. Podeszłam bliżej.
Pluszowy króliczek Zoe, który dostała od Zayna w dzień narodzin.
-Amelia... - szepnęłam.
A drzwi za mną się zatrzasnęły.
-Nie.. - wstałam szybko łapiąc za klamkę.
Zamknięte.
-Amelia, nie ! Otwórz te drzwi !
Kopałam, waliłam, szarpałam. Klamka była zbyt mocna, tak samo jak drzwi.
Ogarnął mnie strach, zaczęłam się trząś, tracąc panowanie nad ciałem.
-Nie ! - krzyknęłam, gdy usłyszałam szlochanie Zoe - Moje dziecko ! Nie moje dzieciątko ! - osunęłam się na kolana, waląc pięściami w drzwi.
Piętnaście minut.
Piętnaście minut by Amelia zdążyła wyjechać z budynku. Piętnaście minut by znowu usłyszeć kroki.
-Zayn ! Zayn, tu jestem ! - płakałam - Błagam, przyjdź tu szybko !
-Jay ! - krzyknął Zayn - Są zamknięte, gdzie jest klucz ?!
-Zabrała ją ! - szlochałam - Zabrała Zoe !
-Skarbie, spokojnie ! - szarpał za klamkę - Kurwa ! - wrzasnął.
Kilka silnych kopnięć wystarczyło by rozwalić zamek, a nawet by klamka odpadła. Podziwiała siłę i desperacje Zayna ale teraz nie miałam na to czasu.
-Kochanie.. - wziął mnie w ramiona, ale ja się wyrwałam i pobiegłam do kołyski.
-Nie ma jej... - szlochałam, padając na kolana - Nie ma Zoe.
Głupia Amelia :/
OdpowiedzUsuń