Wychodząc z windy w recepcji przywitałam się panią, która robi najlepszą kawę w całym Goldman Sachs.
-Dzień dobry, Sam. - uśmiechnęłam się do ciemnoskórej kobiety w podeszłym wieku. Była ubrana w kwiecisty fartuch a jej czarne loki upięte były w wysokiego koka.
Pasowałaby na moją babcię.
-Cześć Jay. Gdzie się wybierasz ?
-Mam przerwę, idę na spotkanie z dawnym przyjacielem. - gdy chciałam ją wyminąć, złapała mnie za rękę w łokciu i porwała w najbliższy kąt.
-Nienawidzisz tego chłopca ?! - zapytała szeroko otwartymi oczami - Jeśli mój pracodawca, a zarazem twój PRZYSZŁY MĄŻ dowie się, że spędzasz wolne chwile z jakimś chłoptasiem, karze ochronie wydłubać mu oczy, a później udusi własnymi, gołymi rękami ! - syknęła ostrzegawczo. Pierwszy raz widziałam wzrastający w niej temperament. - Uch, aż mi się ciśnienie podniosło. - złapała się za serce i odsunęła o pół kroku.
-Skąd wiesz, że Zayn jest...
-Kompletnie o ciebie zazdrosny ? - dyszała - Dziecko, codziennie donoszę mu kawę bądź lunch. Słyszę jak rozmawia o tobie z Benem i resztą ochrony. Lub nawet z własną matką. Jestem dla niego jak babcia, mnie też wiele powiedział.
Zdziwiły mnie jej słowa, a zwłaszcza ostatnie zdanie. Nie sądziłam, że Zayn i Sam mają tak dobre i bliskie relacje.
-A pro po, właśnie szłam po jego zamówienie dla was o b o j g a. - podkreśliła, a jej oczy stały się szersze.
-Udawaj, że mnie nie spotkałaś i nic mu nie mów. Porozmawiam z nim o tym później. Okej ?
-No nie wiem kotek, on będzie bardzo....
-Nic mu nie mów. - powtórzyłam - Proszę.
Westchnęła ciężko, a ja wydęłam dolną wargę.
-No dobrze, leć.
-Dziękuję !
Już chciałam iść, ale znowu mnie zatrzymała.
-Ale, wiesz jaka ze mnie papla. Nie wiem czy wytrzymam i się nie odezwę.
-Nie wkurzy się ! - zapewniłam z uśmiechem i odeszłam.
Kafejka którą wybrałam była dosyć duża i całkiem niedaleko Goldman Sachs. Postanowiłam się przejść i jednocześnie spalić porannego batonika.
Max stał pod kafejką z rękami włożonymi do kieszeń luźnych, znoszonych czarnych jeansów. Na nogach oprócz nich miał jeszcze czarne converse. Czekoladowe włosy jak zawsze w seksownym nieładzie, ciemne oczy lekko podkrążone zapewne od wieczornych prób i wiecznego niewysypiania się co zniszczyło nieco jego cerę, ale to nie przyćmiewało jego boskiego, chłopięcego uroku.
E tam chłopięcego, Max był już mężczyzną.
Pomarańczowy bezrękawnik z logo jakiegoś zespołu odsłaniał wyrzeźbione ramiona i mnóstwo tatuaży.
Nadal ma ten kolczyk w wardze...Zawsze ranił mnie przy upojnym całowaniu, które było rzecz jasna naszą codziennością w szkole średniej.
Zauważyłam, że przekuł również nos i chyba dorobił dziurki w obu uszach. Nie zabrakło również nowych tatuaży.
Nagle spojrzał w moją stronę. Wyglądał trochę niedbale, ale uśmiech ukazujący szereg białych, lśniących zębów mówił sam za siebie. Był uosobieniem męskiego piękna. Wprost idealny, niegrzeczny chłopiec.
Taki był również w sypialni. I w samochodzie...I w toalecie....I w barze...I w namiocie....Kempingu...
Pieprzyliśmy się wręcz wszędzie.
-Kogo ja widzę ? - zaczął powoli podążać w moją stronę, powolnym, spacerowym krokiem. -Nieznośna Jay w końcu dorosła.
Miał racje, wyglądaliśmy teraz zupełnie różnie.
On - tak jak opisywałam i ja - w czerwonej ołówkowej spódnicy, czarnych szpilkach, białej koszuli i w czarnym żakiecie.
Skórzana torebka zastąpiła wełnianą torbę z pacyfką, którą nosiłam w liceum. Reszta "stroju do pracy" w ogóle nie była podobna do kolorowych trampek, luźnych dresów, roztarganych włosów i koszulek w stylu retro.
O tak, od tamtych lat zmieniło się sporo w moim życiu...
-Jay Peterson. - rozłożył ręce - Jak miło cię znowu widzieć.
Zaśmiałam się.
-Cześć Max.
Pocałował mnie delikatnie w policzek, budząc ukryte pragnienie w moim wilgotnym wnętrzu po czym przytulił mnie tak mocno, jakby ten jeden uścisk miał "nadrobić" te wszystkie lata.
Pachniał niemalże tak samo; wyprane siedzenia w vanie, tania woda kolońska i seks...dużo seksu.
Uwielbiam, to znaczy u w i e l b i a ł a m jego zapach...
-Wypiękniałaś. - powiedział z lekką chrypką.
-Ty chyba też.
-Chyba ? - uniósł brew i uśmiechnął się figlarnie.
Z uśmiechem przewróciłam oczami.
-Chciałem po ciebie przyjechać do tego całego...Goldman Sachs, ale raczej mój ubiór nie jest zbyt odpowiedni.
-Ciężko mi to przyznać, ale masz racje.
Zaśmiał się, głębokim, gardłowym śmiechem.
Mrrr.
-Wejdziemy ? - kiwnął głową w stronę kafejki.
-Jasne.
I tutaj poległam.
Weszliśmy na środka. Napotkałam same znajome twarze pracowników tej pieprzonej firmy.
Wiedziałam, że trzeba wybrać inne miejsce ! ! !
No nic. Starając się zachować spokój zajęłam miejsce przy jednym stoliku pod oknem. Miałam świetny widok na zaparkowane, drogie samochody.
Po krótkiej rozmowie, podeszła do nas kelnerka. Mogłam ze spokojem odetchnąć.
Max jest zbyt pociągający... Nawet kelnerka, gdy zapisywała moje zamówienie, nie mogła oderwać od niego gorącego spojrzenia.
Ukłucie zazdrości...Jay, ogarnij się.
-Podajecie może piwo ? - spytał Max, nie zwracając uwagi na uwodzicielskie spojrzenia kelnerki tylko czytając menu.
-W butelce czy szklance ? - zapytała słodkim głosem.
-To piwo pije się w szklance ? - uniósł brwi.
Szturchnęłam go w łydkę.
-W butelce, proszę. - powiedział szybko, rzucając mi rozbawione spojrzenie.
Dziewczyna odeszła, zostawiając nas z wielkimi uśmiechami na twarzy.
-No co ? - zaśmiał się.
-Zawsze robisz sobie żarty z ludzi. - upomniałam.
Nachylił się i oblizał pełne wargi.
-Z ciebie nigdy.
Westchnęłam.
-Max, nie wracaj do tamtego wieczoru...
-Co zrobiłem, Jay ? Tak nagle wyszłaś a następnego dnia wyjechałaś do Nowego Jorku. Nie odbierałaś ode mnie telefonów i...
-Wiesz co zrobiłeś. - wtrąciłam się mu - Tamta blondynka z wytatuowanym smokiem na ramieniu. Już nie pamiętasz jak jarały cię jej długie nogi ?
-Wcale mnie nie jarała. Każdy facet się za jakąś ogląda, ale tylko na nią patrzyłem.
-Na okrągło o niej gadałeś, nawet przy nie, a tamtego wieczoru posunąłeś się już za daleko.
-Byłem pijany, uwiodła mnie i...
-Nie chcę o tym rozmawiać. - wymawiając te słowa zauważyłam, że podchodzi do nas kelnerkę z naszymi zamówieniami.
Max patrzył jak biorę pierwszy łyk kawy, tymczasem gdy sam wziął swoje piwo do ręki.
-Nie kłóćmy się o to. - powiedziałam - Było minęło.
-Sądziłem, że moglibyśmy znowu...
-Kurwa. - przerwałam mu, gdy w oddali na parkingu zauważyłam czarnego bentleya. Z przodu nie widziałam kierowcy...
-Co ? - chłopak spojrzał w tą samą stronę.
Nagle usłyszałam, że drzwi za mną się otwierają, co świadczył o tym również dźwięk dzwonka.
-Dzień dobry panie Malik, podać coś ? - zapytała właścicielka, stojąca za ladą.
-Nie, dziękuję Camilo.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam znajomy głos i zacisnęłam powieki.
-Przyjechałem tylko... - poczułam dłonie na moich ramionach - Po moją narzeczoną.
Kurwa....Malik wkracza do akcji.
Będzie, będzie się działo u znowu nocy będzie mało.
OdpowiedzUsuńUuuu... :3 Bedzie lanie hehe ;)
OdpowiedzUsuńNie moge , Jay caly czas robi na przeciw Zaynowi to jest takie mega :D
Wiesz ,ze to kocham ;**