Że tak to nazwę, oto moja wymówka.
Jutro następnym rozdział ;)
Prolog
Jutro następnym rozdział ;)
Prolog
Ziemia składa się z dwóch wymiarów.
Świata, na którym jesteśmy my - ludzie, zwykłe istoty bez mocy, magii lub nadprzyrodzonych sił.
Oraz Świtu, zamieszkanego głównie przez Strażników Snów, który ma swoją ciemną stronę - Mrok.
Miejsce, które jest murem między Jawą od Snem.
Miejsce, które jest przepustką do Świata Ludzi.
Miejsce, które niestety oddziela nas, ludzkie kobiety od najwspanialszych, najodważniejszych i zdecydowanie najseksowniejszych Strażników, nazywanych Mistrzami Miecza, którzy za wszelką cenę obronią nas przed największym wrogiem ciała i umysłu ludzkiego - Koszmarami.
Rozdział I
-Szum drzew, zapach kwiatów. Nie, nie....zapach fiołków. O tak, zapach ślicznych fiołków. Na polanie widać rzeczkę, dalej jest nawet wodospad, wiesz ?
-Ethan....
-Małe skowronki pieszczą uszy naszej Judy..
-Ethan, wyjdź z mojego snu.
-Ej, no weź....
Sen rozmazał się niczym mgła, a moje oczy znowu się otworzyły. Ciemność zniknęła, a ja znowu byłam w swojej sypialni.
-Prawie się udało !
Poprawiając czarne dresy, Ethan Copeland, mój najlepszy przyjaciel z którym miałam zaszczyt się wychować, padł na mój fioletowy fotel i podrapał się po głowie, pełnej brązowych włosów. Jego zielone oczy wciąż były zaczerwienione po siedmiu nieprzespanych nocach, gdy próbował mi pomóc chociaż na parę godzin zapaść w prawdziwy Sen.
-Ethan... - westchnęłam, sięgając po leżącą na szafce nocnej gumkę do moich ciemno miodowych włosów i spięłam je w luźny kucyk - Mówiłam ci, że to nie pomoże. Nie martw się mną, daje sobie radę. - zapewniłam i starałam się uśmiechać.
Niestety obok fotela na którym siedział mój przyjaciel stało lustro o oprawie z ciemnego drewna. Zobaczyłam w nim na całe szczęście nie wychudzoną, lecz kształtną postać o oklapniętych włosach, podkrążonych brązowych oczach i bladej, jak moje ściany w pokoju, twarzy.
-Judy. - zaczął i oparł łokcie na kolanach - Wyjeżdżam na szkolenie Strażników Snów...
-Tak, tak, wiem... - przewróciłam oczami krzywiąc się, że musimy wracać do tej męczącej rozmowy.
-Muszę....powtarzam, muszę nauczyć cię normalnie zasypiać by jakiś inny Strażnik ci pomagał. Mnie nie będzie, kto inny da ci energię na każdy dzień ?
-Dam sobie radę.
-E tam. - machnął ręką jakby nawet mnie nie słuchał - Twój ojciec jest w Starszyźnie, na pewno coś wymyśli.
-Może przysłać do mnie mamę. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Mama jest na misji, zapomniałaś ? Myślisz, że Starsi pozwolą, żeby najlepsza wojowniczka Strażniczek siedziała tutaj z tobą ?
Mój uśmiech zniknął.
-Jest... jest moją mamą.
-Judy, skarbie.... - schował twarz w dłoniach - Coś wymyślę, okej ? Dziś wieczorem będę już w Dolinie i...
-Chwila, chwila, czym jest Dolina ? - przerwałam mu.
-To takie miejsce w Świcie tak samo jak Mrok. Jedyne miejsce, gdzie Strażnicy mogą normalnie mieszkać i żyć.
-Och...przepraszam, wszystko mi się już myli.
-Mogę cię kiedyś poduczyć. - uśmiechnął się.
-Nie będzie mi to potrzebne.... - znowu posmutniałam, a zdradziło mnie pewnie drganie dolnej wargi -Nie będę Strażniczką jak mama.
-Wiesz, że nie masz odpowiedniego wzrostu.
-Mogłabym być kimś w rodzaju Hobbita. - uśmiechnęłam się.
-Czyli ?
-No wiesz, wkradałabym się w różne miejsca, nikt by nawet nie zauważył.
-Wiesz, nie sądzę, by twój tyłek zostałby niezauważony.
Rzuciłam go poduszką.
-No co ? Mówię jak jest.
Pokazałam mu język.
-Powinnaś się cieszyć jutrem, Judy.
-Mhm...Urodziny spędzę z moim pluszowym misiem, a później sama sobie zaśpiewam Happy Birthday.
-Moim prezentem będzie list, w którym dokładnie opisze co wymyślił twój tata.
-Ciekawe czy to coś pomoże... - szepnęłam do siebie.
Ethan wstał i złapał za klamkę drzwi.
-To może płatki czekoladowe ? - zaproponował.
-Poproszę.- odparłam.
Wyszedł i zabrał się za robienie podwieczorku, a mnie zostawił samą w zamyśleniu.
6 godzin później.
Dolina. Świt.
-Ty mu powiedz. - szeptał Connor do przyjaciela.
-Dlaczego ja ? Ty znasz go dłużej ! - wyszeptał Phil i spojrzał na przyjaciela ze strachem w oczach.
-Co mi z tego ? - podrapał się po blond brodzie - Boże, co Starszy Peterson kurwa wymyślił ?
-Właśnie ! - syknął Phil , gdy nagle pasmo ciemnych włosów opadło na jego młodą twarz - I, że niby Kapitan Mistrzów Miecza ma opiekować się jego córunią co nie umie spać, do cholery !
-Ćśś ! - dużą dłonią zasłonił jego usta. - Ty. Mu. Powiesz.
-Ale czemu ja ? Ty jesteś z nim po imieniu, a ja...
-No właśnie ! - uśmiechnął się, pokazując szereg białych zębów - Powiesz mu i może zdobędziesz jakieś dodatkowe punkty, a ja postaram się, żebyś zdobył następny stopień Strażnika.
Brunet zacisnął powieki.
Connor zabrał rękę i klepnął przyjaciela w ramię.
-Poczekam w holu.
Nie minęła minuta, gdy blondyn był już w ogromnym holu i zacisnął pięści, czekając z niecierpliwością na Phila. Nagle usłyszał jak jego glany obijają się o marmurową posadzkę, gdy z palcami w uszach szedł do Connora.
Stanął w wejściu, ponownie zacisnął powieki, gdy nagle oboje usłyszeli trzaskanie dużych drzwi i krzyk wściekłości.
-Kurwa mać ! - głęboki, męski głos odbił się od wysokich ścian budynku.
Zauważyli tylko jak szata Kapitana znika przez drzwi.
-Kapitanie, tam nie wolno...
-Spierdalaj !
-Kapitanie, proszę, tam nie wolno wchodzić... - mówił jeden ze Strażników, który chronił wejścia do Starszych.
-Peterson, do cholery !
Phil i Connor spojrzeli na siebie, gdy zorientowali się, że Kapitan zdołał wejść do siedziby Starszyzny i rozpoczął kłótnie ze Starszym Michaelem Petersonem.
-Więc.... - westchnął Connor - Jak to przyjął ?
Phil spojrzał na niego jak na głupka i wydawał się teraz o jakieś trzy wieki starszy od przyjaciela.
-A jak myślisz ? - parsknął i wrócił do swojej komnaty.
Wszystkiego najlepszego, księżniczko. Twój tata naprawdę się postarał, już dzisiaj dostaniesz swojego nowego opiekuna. Sądzę, że tym razem to coś da, skoro wysyłają do ciebie samego Kapitana Mistrzów Miecza !
Powodzenia. Skombinuje tu telefon i zadzwonię.
Kocham cię,
Ethan.
Otworzyłam szeroko oczy i przetworzyłam w głowie to co właśnie przeczytałam. Nie mogłam uznać tego jako prezent urodzinowy (czym na pewno nie był), ponieważ to byłoby za dużo. Ale nie przypuszczałam, że moim opiekunek może zostać ktokolwiek z Mistrzów Miecza, a do tego sam Kapitan. Do tego może się tu w każdej chwili zjawić...
Ciekawe czy się tu zmieści ? Podobno są naprawdę wysocy, a do tego umięśnieni, więc nie wiem czy zmieszczą się w moim małym domku..
Postanowiłam się na razie tym nie zamartwiać i wyciągnęłam z lodówki swój prezent. Czekoladowy tort położyłam na blacie, a z szafki wyjęłam świeczki w kształcie 21, gdy nagle usłyszałam, że ktoś puka i dzwoni do drzwi.
-Ojć... - zapaliłam szybko świeczki. - Sto lat, sto lat ! - westchnęłam i zdmuchnęłam świeczki, a maleńki dymek rozniósł się po całej niewielkiej kuchni połączonej z salonem.
Poszłam otworzyć drzwi, ale po chwili wróciłam i zamoczyłam palca w torcie.
-Mniam. - zlizałam czekoladę i pobiegłam do drzwi.
Otworzyłam je i.......fiu, fiu, fiu !
Moja głowa była na wysokości jego brzucha. Przebiegłam wzrokiem po długich nogach, piersi, szerokich ramionach, aż dotarłam do twarzy i burzy czarnych włosów.
-No hej.. - pisnęłam.
I dotarło do mnie, że to nie mit, że Mistrzowie Miecza są duzi i piękni, no ale ten tutaj przekraczał ludzkie pojęcie.
To lepsze niż czekolada.
Oh jakie te czytelniczki kochane pod poprzednim postem :')
OdpowiedzUsuńuuu naprawdę nieźle się zapowiada + pomysł na opowiadanie jest naprawdę oryginalny, nigdy wcześniej nie wpadlam na cos takiego~z♡
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział, ale jesteś pewna, że poradzisz sobie z trzema opowiadaniami? Mogłabyś najpierw skończyć Sometimes'a, bo jestem ciekawa co dalej będzie. Znając Ciebie to sobie poradzisz, więc życzę powodzenia i dużo, dużo, dużo weny.
OdpowiedzUsuńDo następnego