Dziewczyny xD
W opowiadaniu będzie jeszcze może trochę "szmacenia się z bratem".
ALE :D
Muszę wam powiedzieć, chociaż nie powinnam mówić co będzie się działo w przyszłych rozdziałach, ale Zayn w ogóle nie jest chętny do tego by Jenny robiła cokolwiek z innym mężczyzną, a zwłaszcza z Jaixym. Niestety nie mogę powiedzieć dlaczego na to pozwala, ale to się skończy, niestety nie teraz, bo bym musiała opowiadanie kończyć xD
Cierpliwości :D
A zachowanie Jenny pozostawcie już jej/mnie ;)
Miłego czytania :***
-Co tu robicie ?
Powtórzyłam swoje pytanie, podnosząc się i siadając na skraju łóżka, tymczasem gdy Zyn przerzucił marynarkę przez oparcie niewielkiego fotela, a Jaixy właśnie kończył zdejmowanie krawatu.
-Ethan już jest ? - zapytałam,patrząc na Zayna.
-Jeszcze nie. - zerknął na brata, który już pewnie wiedział o tym, że pojawi się tu mój przyjaciel.
Drzwi są tuż przede mną. Ale nie musiałabym uciekać, wystarczy, że powiedziałabym im "nie" i byłoby po wszystkim.
I chcę to zrobić. Ale nie mogę. Cholera, nie mogę wydusić z siebie tego co pcha mi się na język.
Wiadomo, gdyby Zayn przyszedł tu z jakimś innym mężczyzną nie byłoby nawet o niczym mowy.
Ale przyprowadził kogoś kto niczym się od niego nie różni. Te same włosy. Te same długie, gęste rzęsy. Ta sama budowa ciała. Ten sam uśmiech, mocne zarysowane kości policzkowe, twarda szczęka.
Nie potrafię mu odmawiać.
Pragnę Zayna tak bardzo, że moim jedynym marzeniem jest zamknąć się z nim w pokoju i nie wychodzić już nigdy. Pociąga mnie jego ciepło, zapach, sposób mówienia, poruszania się. Już nie mówiąc o pocałunkach, dotyku..
Stał się moim nałogiem. Uzależnił mnie od siebie. Stałam się spragnioną narkomanką, a który narkoman odmawia sobie jakiejkolwiek używki, gdy podsuwa mu się ją pod nos ?
Ja teraz jestem kimś takim. Nie umiem powiedzieć nie. Nie umiem odmówić czegoś co jest mi niezmiernie potrzebne.
Powoli zaczynam czuć się jak nimfomanka...Ale nie, to nie to. Nie potrzebuję wskoczyć do łóżka pierwszemu napotkanemu mężczyźnie, by się zaspokoić.
Ale dlaczego Zayn mi to robi ? Dlaczego podsuwa mi pod nos ten narkotyk, czyli coś co jest złe dla mnie złe - Jaixy'ego ? Dlaczego pozwala mu na to wszystko ?
Przecież sam winił mnie za to co zrobiłam podczas przyjęcia. A teraz to.
-Słyszałem, że źle się poczułaś. - rzekł Jaixy, stając przy mnie. Wyciągnął dłoń i schował za moje ucho pasmo włosów.
Zadrżałam.
Mój wzrok powędrował w stronę Zayna. Siedział rozluźniony i nie spuszczał ze mnie gorącego spojrzenia. Jego wzrok mnie palił. Nie...To palce Jaixy'ego paliły mój policzek.
-Ja... - zagryzłam wargę - Jest tutaj toaleta ?
-Na korytarzu. - rzekł Jaixy, siadając obok mnie.
-Mogłabym się odświeżyć ?
Jaixy spojrzał na brata.
-Pewnie. - powiedział po chwili.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się - Zaraz wrócę.
Wstałam i zmierzyłam w stronę drzwi, delikatnie kołysząc biodrami. Czułam na pośladkach wzrok obu mężczyzn.
Gdy byłam już za drzwiami, nie tłumiłam szlochu.
-Jasonie.
-Panno Peterson, czy coś się stało ?
-Zabierz mnie stąd. - płakałam - Proszę, natychmiast.
-Pani przyjaciel jest już na sali.
-Ethan ? Oh, no tak... - oparłam się o samochód - Przecież ty już jesteś..Zadzwonię do niego. Ale na razie zawieź mnie gdzieś.
-Gzie pani sobie życzy ?
-Gdziekolwiek. - wsiadłam do limuzyny, zatrzaskując za sobą drzwi.
Jason usiadł za kierownicą.
-Nie wiem czy mam do tego takie prawo. Nie jesteś moim kierowcą, ale to tylko prośba.
-Ma pani pełne prawo. Jest pni partnerką pana Mlika.
Otarłam rozmazany tusz na policzkach.
-Już nie.
Podczas jazdy w pewnym momencie ponownie usłyszałam głos Jasona.
-Nie chciałbym się wtrącać, ale na pani stan proponuję cichy bar niedaleko plaży nudystów. - nasze spojrzenia spotkały się w lusterku - Podają świetne drinki.
-Dziękuję, Jasonie. To bardzo miłe z twojej strony. - mówiłam, a łzy nadał toczyły się po moich policzkach.
Nie pamiętam nazwy baru. Poprosiłam Jasona by odjechał i powiadomił Ethana o tym, gdzie jestem i, że wszystko jest w porządku.
Siedziałam przy pustym stoliku. Barmanką była kobieta pochodzenia azjatyckiego w podeszłym wieku. Na końcu niewielkiej sali siedziało dwóch mężczyzn miej więcej w tym samym wieku. Gdy dotarło do mnie, że nie opanuje płaczu, podeszłam powolnym krokiem do baru i zamówiłam dwa drinki.
Kobieta robiąc je zerkała na mnie co jakiś czas, widziała w jakim jestem stanie.
Gdy podała mi szklanki a ja sięgnęłam po torebkę, położyła dłoń na mojej dłoni.
-Na koszt firmy. - powiedziała troskliwie.
Skinęłam jedynie głową i cicho podziękowałam. Gdy zaczęłam pić, odeszła i zaczęła wycierać stoliki.
Siedziałam w kompletniej ciszy. Już nawet nie szlochałam. Łzy przestała płynąć mi z oczu, jedynie stały w nich nieruchomo. Po chwili przejrzałam się w telefonie.Moje policzki były czarne od tuszu i czerwone od płaczu.
Niezłe połączenie.
-Możesz mnie dupku taką namalować. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby już trochę pijana.
Przypadkiem kliknęłam coś i mój telefon się odblokował. 17 nieodebranych połączeń, w tym tylko jedno od Ethana.
Dzwonił Zayn. Dziwne, że nie słyszałam dzwonka.
Położyłam telefon i torebkę na ladzie. Obok zauważyłam kubek, w którym znajdowały się scyzoryki, otwieracze do butelek i długopisy.
Scyzoryk.
Spuściłam wzrok...
Nawet nie zorientowałam się, kiedy zdążyłam wstać, a już byłam w łazience. Zamknęłam się w kabinie i osuwając się po ścianie, podciągnęłam sukienkę ku górze.
Miałeś mi pomóc. Zayn, ufałam ci...
Sądziłam, że jest on osobą, która pozwoli mi zagoić rany. Pozwoli mi zapomnieć jak to jest czuć się poniżaną, wykorzystywaną...
-Szmata... - syknęłam, płacząc - Zdzira. Dziwka. - spojrzałam w dół - Ach... - pisknęłam cichutko, ale krew już sączyła się z mojego uda.
Nie !
Rzuciłam scyzoryk. Spojrzałam na ranę, była niewielka, ale krew już się polała.
Potrzebuję tego. Potrzebuję bólu.
Zamknęłam oczy i uderzyłam się z otwartej ręki w udo. Później znowu. I znowu. Aż zaczęły czerwienieć.
-Nie... - kiwałam głową, patrząc gdzieś w górę - Nie znowu..
Nie wiem ile tak siedziałam. Gdy usłyszałam,że drzwi do łazienki się otwierają, dotarło do mnie,że bardzo długo, ponieważ już zamykają bar i chcą mnie wyprosić.
Co za upokorzenie.
Drzwi kabiny uchyliły się. Nie...nie uchyliły. Ktoś za nie mocno szarpnął.
-Kwiatuszku...
-Zayn... - jęknęłam, a ból w sercu powrócił. Jak on mógł.
-Jenny, coś ty zrobiła. - uklęknął przy mnie, przyciągając mnie do siebie. Wziął do ręki scyzoryk i rzucił nim o ścianę, tak, że rozpadł się na kilka kawałków.
-Nie...zostaw, nie... - odpychałam go.
To ciepło. Ta czułość w głosie i dotyku. Nie musiałam patrzeć mu w oczy by wiedzieć, że tym razem to nie Jaixy.
-Proszę, Jenny... - jęknął.
-Dlaczego to robisz ? Dlaczego mu na to pozwoliłeś ? - dopytywałam, nie patrząc na niego.
-Ja...ja nie wiem. - przytulił mnie do piersi - Przepraszam. Wybacz mi, błagam.
Zalałam się łzami i rzuciłam mu się na szyję tuląc mocno.
-Nienawidzę cię ! - płakałam - Nienawidzę cię za wszystko...za wszystko... - tuliłam go mocno - Za to, że jesteś, że mnie przytulasz, kochasz się ze mną, tulisz do snu...nienawidzę cię za to, że cię kocham.
Nie wiem co było dalej, bo chyba straciłam przytomność.
Twój blog był pierwszym na jakiego natrafilam. Zawsze myslalam ze takie romansidła są nudne, ale gdy przeczytalam ,,Akademik z Zaynem,, zmienilam zdanie. Zakochalam się w twoich wszystkich opowiedaniach. Cieszy mnie to, że dość szybko dodajesz nowe rozdziały i masz super pomysły. Czekam na to co dalej zdarzy się z Zaynem i Jenny... :-) :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńNie chciałam Cie urazić poprzednim komentarzem,pod ostatnim rozdziałem :) Wiem,że to Twoje opowiadanie i Twoja fabuła,ale wydaje mi się,że jako czytelniczka mam prawo wyrażać swoją opinie,i irytować się zachowaniem głównej bohaterki.Myśle,że to dobrze,bo to znaczy,że opowiadanie wzbudza emocje :)
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń