poniedziałek, 24 marca 2014

Sweet Dreams, Rozdział 35

Obudził mnie cichy szum wody wydobywającej się spod prysznica. Otworzyłam oczy, które dopadło światło lampki nocnej. Wyraźnie poczułam pulsujący ból głowy. Uniosłam dłoń, która wydawała się niewyobrażalnie ciężka i dotknęłam bandaża owiniętego wokół mojej głowy. Jęknęłam cicho, gdy palący ból mięśni rozchodził się przez całe ciało aż do palców u stóp.
Podniosłam wzrok by zobaczyć skąd wydobywa się dźwięk wody. Zobaczyłam przed sobą otwarte drzwi a tam kabinę prysznicową. Ktoś się kąpał, ale nie mogłam zobaczyć kto. Musiałam być w jakimś malutkim mieszkaniu, skoro sypialnia i łazienka znajdowały się tak blisko siebie, że z łóżka mogłam dojrzeć szerokie blizny na ciele kąpiącej się osoby.
Jednak te blizny nie były świeże. Mój wzrok się nieco wyostrzył, ale poczułam, że zaraz znowu stracę przytomność.
Albo zasnę.
Najgorszy był widok krwi. Była na drewnianych panelach i spływała z ciała wysokiej osoby.
Zmywał ją z siebie.
-Zayn.... - opadła mi głowa.
Przestałam słyszeć strumień wody,a po chwili poczułam na policzku czyjeś wilgotne opuszki palców.
Bardzo znanych mi palców.
-Śpij, aniołku. - słuchałam cichego szeptu.
-Powiedz, że to ty. Powiedz mi, że żyjesz... - do oczu, których nawet nie mogłam otworzyć, naszły mi gorące łzy.
-Żyję, kochanie. I ty też żyjesz. Jesteś już bezpieczna. 
-Co się stało ? - próbowałam podnieść ciężkie powieki.
-Zamknij oczka, musisz odpoczywać. - pocałował mnie w czoło.
-Powiedz mi chociaż gdzie jesteśmy. - jęczałam.
-W samolocie. Upadłaś, doznałaś silnego urazu głowy, lekarz kazał mi dopilnować żebyś spała. Za parę godzin będziemy już na miejscu.
-Kocham cię... - szepnęłam - Sądziłam, że umarłeś.
Położył się obok mnie i wziął mnie w ramiona tak, że nie odczułam żadnego bólu.
-Jestem tu. I z każdą chwilą kocham cię bardziej. A teraz śpij.
-Dobrze... - szepnęłam i tak jak kazał, zasnęłam.




              Co za piękny sen.
              Leżałam sobie w mięciutkim łóżku. Nic nie widziałam, ale za to słyszałam śpiew mew, szum fal uderzających o brzeg morza i skały oraz delikatną bryzę pieszczącą moją twarz.
Zaraz, zaraz....to nie sen.
Otworzyłam oczy i podniosłam się. Byłam w jakiejś sypialni urządzonej w brązowych, kremowych i błękitnych kolorach. Głównie niewielkie łóżko, niebieski dywan, szafki, półki itp.
Naprawdę przytulnie.
Cieplutki wietrzyk dochodził przez otwarte drzwi balkonu, na którym właśnie ktoś pił gorącą kawę i wpatrywał się w szeroki ocean.
Ból głowy minął. Zauważyłam, że mam na sobie jedwabną białą koszulę na ramiączkach sięgającą za kolano. Na piersiach wszytą miała śliczną koronkę.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z łóżka. Zachwiałam się delikatnie, ale szłam dalej, nie zważając na ucisk bandaża i to, że kręciło mi się w głowie.
Oparłam się o próg drzwi. 
-Emm....Zayn ?
Ubrany był w czarne spodnie i niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami, która była luźno rozpięta pod szyją, ale za to kusząco opinała mięśnie brzucha i ramion.
-Jak się czujesz ? - podszedł do mnie po czym wziął na ręce i usiadł na czymś w rodzaju huśtawki.
-Gdzie jesteśmy ? - rozglądnęłam się.
-Nie poznajesz ? - uśmiechnął się lekko.
Miał rację, czułam się jakbym już kiedyś tutaj była. 
-Okej, spójrz tam. - wskazał na drugą stronę wyspy, którą było widać dosyć wyraźnie. - Duży, niebieski dom z czarnym dachem otoczony palmami. Zaraz na brzegu plaży.
Wstałam i podeszłam do drewnianej bariery. Oparłam na niej dłonie i wytężyłam wzrok. Druga strona wyspy znajdowała się jakieś pół kilometra stąd, ale od razu poznałam, że.....
-To mój dom. - uśmiechnęłam się szeroko - Zayn, tu mieszkałam w dzieciństwie, ja....O Boże. Jesteśmy w Georgii. - zasłoniłam usta dłonią.
Otoczył mnie szerokimi ramionami i pocałował w czubek głowy.
-Szczęśliwa ? - zapytał.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Żartujesz ? - zapytałam ze łzami w oczach - To jest piękne, nie wiem co powiedzieć.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam tak mocno jak tylko mogłam. Czułam, że jesteśmy daleko od tych wszystkich problemów, kłótni czy ukrywania się przed światem.
Racja, tutaj też byliśmy skryci. Tylko we dwoje, zdani na siebie...
Ale nie musieliśmy martwić się o to, że w każdej chwili ktoś nam przeszkodzi i zniszczy te piękne, wspólne chwile.
-Co z Eleną ? - odsunęłam się - Co się w ogóle stało ? Co to za pożar ?
Westchnął ciężko.
-Chodź. - objął mnie w tali i zaprowadził z powrotem na huśtawkę.
Gdy usiedliśmy objął moje dłonie swoimi i położył na swoich kolanach.
-Nie....Nie wiem, czy ci już to kiedyś mówiłem... - zaczął - Ale zrobiłbym dla ciebie wszystko, byle tylko cię chronić.
-Nie wiem o czym mówisz. - pokręciłam głową, zmartwiona wyrazem jego twarzy. Czułam, że stało się coś strasznego.
-Po pierwsze: nie przeleciałem Eleny. Podczas naszego udawanego związku, nawet się do niej nie zbliżałem. 
-Całowałeś ją.
-Musiałem być przekonujący. Nieważne, chodzi o to, że odkąd jestem z tobą nawet nie staje mi w obecności innej kobiety. - uśmiechnął się lekko.
Oczywiście ja razem z nim.
-Po drugie.... - przerwał na moment - Powiedziałem tak, ponieważ musiałem się ciebie stamtąd pozbyć. Nie mogłem pozwolić na to, żebyś zginęła w pożarze.
-Chwila, przewidziałeś, że dom zacznie się palić ?
-Zaplanowaliśmy to z twoim tatą. Po to był mi właśnie potrzebny, musieliśmy rozpętać prawdziwe piekło, ale zapewnił, że nikomu nie stała się krzywda. Wszystko poszło po mojej myśli: ty byłaś u siebie, nikt nie ucierpiał, a ja załatwiłem swoje.
-Czekaj... - zamrugałam szybko - Co musiałem załatwić ?
Ponownie westchnął.
-Roger Goldberg, kochanek Veronicki prędzej czy później i tak by cię zabił. Podsłuchałem ich rozmowę jakieś dwa tygodnie przed urodzinami Samanthy. Dlatego je zorganizowałem.
-Dlaczego ?
-Goldberg miał sporo wrogów, z jakiejś rosyjskiej mafii. - wzruszył ramionami - Nikt nie będzie miał dowodów na to, że coś zrobiłem. Mam również doskonałe alibi.
-Cholera, Zayn co zrobiłeś ? - zerwałam się na równe nogi, czując jak huczy mi w głowie.
-Nie panikuj.
-Zayn, powiedz mi co zrobiłeś podczas pożaru.
Przełknął ślinę i nie spuszczał ze mnie czujnego spojrzenia.
-Jay.....Zabiłem go.
-C....co ? - ponownie zaczęłam wirować.
-Skarbie. - wstał i wziął mnie w ramiona, po czym usiadł i posadził sobie na kolanach.
-Musiałem, rozumiesz ? Nie miałem wyjścia, zrobiłem do dla ciebie, tak ? Dla nas, aniołku.
-Za....Zabiłeś czło...człowieka. - jąkałam i złapałam się za włosy.
-Nie myśl o mnie źle, proszę.  - przytulił mnie, chowając twarz na mojej szyi.
-A jeśli cię złapią ?
-To nie możliwe, wszystko już załatwiłem.
Chciałam mu zadać jeszcze mnóstwo pytań, ale nie miałam na to ani siły ani ochoty.
-Jak ?- szepnęłam, wpatrując się w podłogę.
Oblizał wargi.
-Kilka ciosów nożem...
-Gdzie ? 
-W brzuch i pierś....Dwa, najwyżej trzy.
-Chryste... - zasłoniłam usta dłonią.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Nie chcę żebyś się mnie bała.
-Oszalałeś ? Zabiłeś dla mnie.
-Tylko mam jedną prośbę.
-Jaką ?
-Nie mów nikomu.
Zaczęłam się śmiać, pomimo tego, że chciało mi się płakać. Oparłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam patrzeć na zachodzące słońce.
-Ile spałam ?
-Cały dzień. - pocałował mnie w skroń. 
Po dłuższej chwili ponownie zapytał:
-Pamiętasz, może....liścik, który napisałaś do swojej mamy, gdy miałaś 5 lat ?

Zastanowiłam się przez chwilę.
-Nie jestem pewna.
-Chodź.
Wziął mnie na ręce i zszedł na dół.
Wyszliśmy na dosyć duże patio, które było oświetlone jedynie zachodzącym słońcem i dużą ilością świeczek. Wszędzie były róże, dosłownie we wszystkich kolorach. Był tam również stół z dwoma krzesłami, czerwonym obrusem, dwoma szklankami mleka i talerzem ciastek.
-Co to ? - zachichotałam.
Chłopak stanął naprzeciwko mnie i podał mi kartkę zgiętą na pół.
Otworzyłam ją i przeczytałam pierwsze zdanie.
-O matko... - zaśmiałam się - "Jay Jolanta Peterson" - chichotałam - Tak, nawet jako pięciolatka nie mogłam rozstać się z polszczyzną i swoim pierwszym imieniem.
Wróciłam do listu i zaczęłam czytać nagłos:
-Ja, Jay Jolanta Peterson, wyjdę za przystojnego pana z garniturem. Będę go kochać prawie tak mocno jak on będzie kochał mnie.  - uśmiechnęłam się i zerknęłam na Zayna - Oświadczy mi się na plaży, a właściwie to w dużym domu po drugiej stronie wyspy. - zmarszczyłam brwi i spojrzałam w bok. No tak, byliśmy po drugiej stronie wyspy - Będzie dużo światełek, milion milionów kwiatków we wszystkich kolorach tęczy - zaczęłam cicho szlochać - A kiedy uklęknie i da mi.....i da mi pierścionek z wielkim brylantem... - wycierałam łzy - Zjemy sobie czekoladowe ciastka z mlekiem.... - dosłownie dławiłam się łzami - A później będziemy żyć......długo i szczęśliwie.
Zasłoniłam usta dłonią i spojrzałam na Zayna z granatowym pudełeczkiem w ręku.
-Nie mam dla ciebie miliona kwiatów i niestety nie włożyłem garnituru. - powoli uklęknął i otworzył pudełko.
-O Jezu...
-...ale mam dla ciebie pierścionek, siebie, swoją miłość i najważniejsze pytanie w całym moim życiu, które nie wypowiedziałem jeszcze do żadnej innej  - przerwał na moment.
-Zayn..
-Czy zostaniesz moją żoną ?
-Tak ! - krzyczałam - Boże, tak !  - rzuciłam się mu na szyję i zatraciłam w mocnym uścisku, by później rozkoszować się ciastkami z mlekiem i długim, upojnym seksem, który trwał do następnego zachodu słońca.

3 komentarze:

  1. Oooo...Jakie wzruszające :)
    To takie piękne ,że są razem szczęśliwi i ten jej list bardzo wzruszył..:) Chyba najbardziej wzruszyły mnie te kwiaty, ciastka i mleko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie komentowałam ale nie miałam czasu :P On się jej oświadczył! :D Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń