sobota, 28 grudnia 2013

Sweet Dreams, Rozdział 13

-Dwadzieścia pięć !  - krzyczałam, łamiącym się głosem. -Dwadzieścia sześć ! - wciąż liczyłam uderzenia. Nie mogłam uwierzyć, że wytrzymałam aż tyle. 
-Licz (T.I) ! - pospieszał mnie Zayn, a szpicruta zaczęła drażnić moje uda, które już pewnie ociekały krwią. A przynajmniej tak czułam.
-Dwadzieścia siedem...kurwa ! - schowałam twarz w poduszce i zacisnęłam szczękę.
-Ostatni. - szepnął i wymierzył cios o wiele mocniej niż poprzednie. 
-Dwadzieścia osiem ! - szlochałam i poczułam wielką ulgę, że to już koniec. Dwadzieścia osiem...Przecież tyle właśnie miał lat. 
Sparaliżowana leżałam na kanapie i delikatnie musnęłam palcami pośladki.
-Au !  - krzyknęłam i zabrałam rękę.

-Wiesz co powinienem teraz zrobić ? - zapytał, kucając przy mnie.
Pokiwałam przecząco głową, dalej płacząc i patrząc mu prosto w oczy, które ociekały pożądaniem.
-Zerżnąć cię tak mocno, że przez tydzień nie będziesz mogła chodzić. - nachylił się i musnął moją wargę językiem.
Odsunęłam głowę by tylko go nie dotykać. 
-Stawiasz opór, co  ? - zatopił dłoń w moich włosach i szarpnął za nie.
-Przestań !  - krzyknęłam - Mam dość ! - wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam obok biurka. 
Zayn wstał i bacznie obserwował moje zachowanie.
-J-ja...Ja rezygnuję. Ja...Nie wytrzymam czterech miesięcy, rozumiesz ?! Nie wytrzymam ! - szlochałam i wtopiłam dłonie we włosy. 
-(T.I), uspokój się. - mówił łagodnie i zaczął do mnie powoli podchodzić.
-Nie ! - zrobiłam kilka kroków w tył ale ból był zbyt silny a nogi odmawiały posłuszeństwa - Daj mi spokój ! Zrobię co chcesz, ale pozwól mi to podpisać...P-pozwól mi odejść.
-Już dobrze - złapał mnie mocno za łokcie by mnie zatrzymać, ale od razu złagodził uścisk.
-Nienawidzę cię.... - szeptałam - Tak bardzo, że aż cię kocham.

-Chodź tu. - powiedział z troską i przysunął mnie do siebie.
Ręce miał spuszczone przy biodrach i praktycznie przestał mnie dotykać, ale ja wtulałam się w niego tak mocno jak tylko mogłam. Chciałam sprawić mu taki sam ból jaki on sprawił przed chwilą mnie, ale jednocześnie pokazać jak bardzo mi na nim zależy. Jak bardzo go pragnę. Jak bardzo go kocham, pomimo tego co ze mną robił i tego jaki jest.
-Bardzo cię boli ? - musnął delikatnie opuszkami palców moje udo, nie sprawiając mi przy tym żadnego bólu. 
-A jak myślisz ? - odsunęłam się trochę i przetarłam łzy.
-Połóż się. Zaraz wrócę  - mówiąc to, skierował się do pomieszczenia obok.
-Ale...
-(T.I), połóż się i na mnie zaczekaj. - powtórzył, przerywając mi.

Zrobiłam co kazał obracają poduszkę na drugą stronę, która nie była mokra od łez i potu.
Po chwili Zayn wrócił kładąc obok mnie butelkę oliwki.
-Powinno pomóc. - powiedział jak zwykle oschle i wrócił do swojego biurka.
-Nie dam rady.. - szepnęłam i zagryzłam dolną wargę.
Chłopak westchnął ciężko i wrócił do mnie, biorąc do ręki butelkę.
Zorientowałam się, że dalej mam na sobie jedynie koszulę. Oblałam się rumieńcem i zaczęłam wstydzić się jeszcze bardziej. 

Jak mogłam upaść tak nisko ?
Zayn wylał na dłoń odrobinę oliwki i wtarł ją najpierw w moje pośladki, a następnie w uda. Nie mogłam uwierzyć, że przed chwilą bałam się jego szorstkiego dotyku, a teraz był tak niezwykle łagodny i czuły.

-Lepiej ? - zapytał cicho.
-Tak. - pokiwałam głową.

-Mogę liczyć na to, że jeszcze ze mną zostaniesz ?
-Nie mam wyboru. - westchnęłam. - Muszę zostać.
-Nie.. - pokiwał głową - Muszę być pewny, że nie będziesz ze mną jedynie na okres próbny. 
-To aż cztery miesiące.
-Zdecydowanie za mało. - masował złączenie moich ud - Muszę mieć cię dłużej. 
-Znajdziesz inną.
-Nie chce innej. 
-Dlaczego akurat ja ? - zapytałam w końcu.
Przerwał na moment pieszczoty.
-Spodobałaś mi się.  - jego dłoń znowu zaczęła się poruszać - Jesteś świetną uległą.
-To nieprawda.
-Skończmy o tym rozmawiać. - powiedział szorstko - Wrócisz teraz ze mną do domu. Ian wyjechał na tydzień.
-Razem z Nancy ? - wystraszyłam się.
-Nie, Nancy wróci dziś wieczorem. Chodzi o to że będę miał większą kontrolę nad pracownikami Iana, gdy go nie będzie. Znajdę dla ciebie zastępstwo na ten tydzień.
-Co ? Dlaczego ? 

-Nie możesz chodzić do pracy z tymi sińcami.
-Mam siniaki ? - odwróciłam głowę i zauważyłam na moich pośladkach bordowe ślady po szpicrucie.
-I to spore - westchnął - Zostaniesz u mnie. 
-Nie mogę. - pokiwałam głowę  - Przykro mi, ale tego nie mogę zrobić. 
-Dlaczego ? - ton jego głosu momentalnie się zmienił. Znowu wyczułam ten sam grymas i niezadowolenie.
-Eliot w końcu wrócił. Muszę z nim zostać.
-Poradzi sobie.
-Nie, Zayn.  - spojrzałam na niego. - Nie mogę.
Po długiej ciszy odpowiedział:
-Okej. - odpuścił, ku mojej wielkiej uldze - Ale dzisiaj musisz iść do mnie. Tylko dzisiaj, wieczorem cię odwiozę.

-Dobrze. Ale muszę zadzwonić do.... - urwałam. Nie mogłam zadzwonić.
-Zajmę się wszystkim - wstał i zakręcił butelkę oliwki, po czym odniósł ją na miejsce do pomieszczenia obok.
-Po co mam do ciebie jechać ? - zapytałam gdy wrócił.
-Ponieważ tego chcę.
-Tyle to ja wiem... - patrzyłam jak siada przede mną na fotelu. - Nie wiem czy dam radę uprawiać seks w takim stanie.
-Nie będziemy uprawiać seksu.
-Więc dalej nie rozumiem.. - przetarłam oczy.
-Dowiesz się. - przeczesał palcami włosy, znowu patrząc na moje czerwone pośladki.
-Nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się pocieszająco, gdy jego wzrok wylądował na mojej twarzy.
Kącik jego ust również uniósł się w krzywym uśmiechu, ale po chwili znikł. 
Wiedziałam, że nie jest zadowolony z tego co zrobił. Widocznie nie mógł się powstrzymywać. A ja dalej go pragnęłam. Dalej kochałam, ponieważ wierzyłam, że gdzieś w środku jest czuły i troskliwy. Wystarczył mi jeden uśmiech lub jedno czułe słowo z jego strony, aby zakochać się w nim jeszcze bardziej.
Nagle usłyszałam, że zaczyna grzmieć, a za przeszkloną szybą zauważyłam zachmurzone niebo i pierwsze krople deszczu. Najgorsze było to, że okropnie bałam się burzy.
-Musimy niedługo jechać. - oznajmił Zayn, patrząc na mokry Manhattan. - Poczekamy aż oliwka się w chłonie i zabiorę cię do domu.

    -Jeszcze mleka , kochanie ? - zapytała pani Parker stojąc przy mnie ze dzbankiem ciepłego mleka.
-Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się.
-To może ciasteczko ? - zaproponowała.
-Są pyszne, ale już jestem najedzona, dziękuję.
-Jeśli byś czegoś potrzebowała wystarczy poprosić. - pogładziła mnie po policzku.
-Dobrze, zapamiętam.
Kobieta po chwili znikła, zostawiając mnie sam na sam z Zaynem, który przez cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Emm... - szukałam jakiegoś tematu do rozmowy by tylko zabić tą głuchą cisze  - Jest bardzo miła.
-Tak, wiem. - skinął głową - Możesz się cieszyć. Z innymi uległymi nawet nie rozmawiała.
-Dlaczego ?
Wzruszył ramionami.

-Nie pasowały jej.
-Albo nie dawały spać w nocy. 
Od razu zrozumiałam, że powiedziałam za dużo. Szybko się zamknęłam i spuściłam głowę, a z nerwów zaczęłam dopijać moje mleko.
-Co chcesz przez to powiedzieć ? - nachylił się i oparł łokcie o blat.
-Nie wiem... - pokiwałam głową - Chyba...chyba nic.
Rozluźnił się i oblizał wargi.
-Drzwi są dźwiękoszczelne. - powiedział ciszej. - Ale jeśli będziesz sobie ze mnie drwić, to  t y  nie będziesz spać w nocy.
-Rozumiem. - pokiwałam głową. - Dzwoniłeś do Nancy ? - podniosłam na niego wzrok.
-Tak.
-A do Eliota ?
-Też.. - spojrzał gdzieś w bok - I o tym chciałem z tobą porozmawiać.

Wzdrygnęłam się, ponieważ wiedziałam, że Eliot pewnie mu wszystko wyśpiewał.
-Wygadał się ? - zapytałam.
-Tak. - kiwnął głową - Powiedziałaś mu o naszej umowie.
Poczułam, że kręci mi się w głowie. Zaczęłam się bać. Nie pomyślałam o konsekwencjach...
-Wiesz jakie kary za to grożą, (T.I) ?
-Nie... - szepnęłam.
Przeczesał palcami jednej dłoni włosy po czym skrzyżował ręce na piersi.
-Powinienem cię teraz zwolnić.
-Tego bym właśnie chciała...
-Mówię o Goldman Sachs. - poprawił.

-Co ?! Nie możesz mi tego zrobić !
-Owszem, mogę. Poprzednie dwie uległe też się wygadały. Zapewniłem, że nie znajdą żadnej pracy od Nowego Jorku po Los Angeles. 
-Ale.. - poczułam, że się całą trzęsę - Ja...J-ja byłam załamana. Musiałam z kimś o tym porozmawiać...T-ty powiedziałeś, że masz dużo pracy, a pojechałeś spotkać się z kochanką.
-Nie jest moją kochanką, już cię zapewniałem.
-A skąd mam mieć pewność ? Okłamałeś mnie.
-Musiałem. I nie zmieniaj tematu.
-Eliot nikomu o tym nie powie.. - z oczu zaczęły płynąc mi łzy. - N-naprawdę...On..On się po prostu o mnie martwi...Obiecał...
-(T.I), nie powiedziałem, że jesteś zwolniona.  P o w i n i e n e m  to zrobić. Ale nie zrobię, pod jednym warunkiem.
-Jakim ?
-Będziesz u mnie kiedy tylko będę chciał. I nie obchodzi mnie czy jesteś chora, na imprezie, u znajomych, czy poza miastem. Jedziesz do mnie. - podkreślił ostatnie słowa.

-Dobrze. - zgodziłam się, ale nie mogłam stracić stanowiska w Goldman Sachs - A praca ?
-Ja też pracuję, nie będę miał wtedy dla ciebie czasu, więc to ci akurat odpuszczę. Ale chciałbym cię zobaczyć jutro po południu.
-Nie mogę.
Przewrócił oczami.
-Muszę kupić nowy telefon. - wytłumaczyłam.
-Załatwię ci to.
-Co ? Nie, nie musisz.
-Widzisz (T.I), i o to właśnie chodzi. Musisz się zgadzać jeśli chcę ci coś załatwić lub kupić.
-Ale..
-Koniec rozmowy. - przerwał mi.
-Okej.
-Pupa dalej boli ?
-Hm ? Nie, już nie.

-To dobrze. - westchnął i jeszcze przez minute mi się przyglądał.
-To wszystko o czym chciałeś ze mną porozmawiać ? - zapytałam, niepewnie.
-Tak..Odprowadzę cię. - wstał i wyciągnął do mnie dłoń. 
-Okej. - wstałam i poszliśmy razem do windy.
Gdy przeszliśmy przez kuchnię pożegnałam się z panią Parker.
-Miłego dnia kochanie ! - odpowiedziała mi z jak zawsze promiennym uśmiechem który już zdążyłam pokochać.
Stanęliśmy z Zaynem w holu i czekaliśmy na windę.
-W recepcji czeka na ciebie Albert. - powiedział.
-Tak, wiem.
Cisza dłużyła się w nieskończoność. W końcu winda raczyła dojechać. Weszłam do środka i wcisnęłam przycisk. Gdy drzwi się zamykały, Zayn szybko wyciągnął rękę i przytrzymał je. Serce podskoczyło mi do gardła gdy objął moją twarz dłońmi i pocałował namiętnie.
-Nie... - zaczął mówić, zamykając przy tym oczy - Nie chciałem, żeby aż tak mocno cię bolało, (T.I) - widziałam, że szło mu to z wielkim trudem, więc gdy znowu otworzył usta by coś powiedzieć, zamknęłam je w kolejnym pocałunku.
-Przeprosiny przyjęte.
-Nigdy nikogo nie przepraszałem, i nie sądzę że to własnie są przeprosiny.
-Dla mnie są. - uśmiechnęłam się  - Tyle mi wystarczy.
-Więc ze mną zostajesz ? - zapytał, z nadzieją w głosie.
-Zostaję, panie Malik. - musnęłam językiem jego dolną wargę, która jak zwykle była opuchnięta od przygryzania.
Chłopak uniósł brew i ponownie zatrzymał drzwi dłonią, gdy próbowały się zamknąć.
-Lepiej niech mnie pani nie drażni, panno (T.I). - zaczął całować mnie po szyi - Przyślę ci telefon razem z sukienką. I cieszę się, że przyjęłaś moją ofertę - mówiąc do zrobił dwa kroki w tył, jednocześnie wychodząc z windy.
-Cześć Zayn. - pożegnałam się, aby nie drążyć tego tematu.
Odpowiedzią był uroczy uśmiech, który tak rzadko mogłam oglądać. Patrzyliśmy na siebie dopóki drzwi windy się nie zamknęły. Gdy wreszcie pomknęłam w dół, oparłam się o ścianę z zapewnie wielkim rumieńcem i głupawym uśmiechem na twarzy. Więc jednak z nim zostaję...Może w końcu nam się uda, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
W końcu zjechałam na parter. Kiedy drzwi się otworzyły, a ja weszłam do recepcji, mój uśmiech ulotnił się gdzieś a razem z nim cała pewność siebie.
-O, właśnie idzie. - wskazał na mnie młody recepcjonista, gdy zwracał się do siedzącej na kanapie wysokiej blondynki. z krótkimi włosami.
Zamarłam.
-Dziękuję, Philipie. - powiedziała aksamitnym głosem, który uwiódł już pewnie nie jednego mężczyznę i wstała, poprawiając czarną, lateksową sukienkę, która ledwie zasłaniała pośladki, ale za to odsłaniała długie, blade nogi. 
Boże, to własnie ona. Podobnie ubrana była wczoraj pod hotelem, gdy spotkała się z Zaynem.
Kobieta wzięła w dłoń czerwoną kopertówkę, która idealnie pasowała do kozaków i czerwonych ust i....zaczęła podążać w moją stronę.

2 komentarze:

  1. O MÓJ BOŻE ! o co jej chodzi? pisz szybko plissssssssssssssssssssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Zayn coś poczuł? Jest mu przykro,pozwolił jej zostać,nie chce żeby go opuściła itp. Już nie mogę się doczekać aż jej o tym powie :) Czekam na nn :* A ta baba niech spierdala :P

    OdpowiedzUsuń